W wakacyjnym numerze branżowego czasopisma E.A.N. m. in. :
Sara Kranjćec Jukić (global brand manager w LELO) mówi o nowej wersji F1S – jednym w liderów w świecie masturbatorów XXI wieku!
Kello Gordon z Hot Octopuss udziela wywiadu o swojej roli w firmie Hot Octopuss, jako liderki w temacie seksu i niepełnosprawności.
Frank Kok – dyrektor w Kiiroo mówi o kolekcji Feel Stars oraz o modelowaniu i renderowaniu form tak, by w możliwie najlepszy sposób oddawały realne postaci.
Robert Strzelecki – współwłaściciel PLAYROOM udzielił wywiadu E.A.N. w temacie pandemii, jej wpływu na naszą branżę oraz odpowiedział na szereg pytań redakcji o przyszłość e-commerce po pandemii.
E.A.N.: Czy kryzys spowodowany koronawirusem udowodnił, że rynek jest odporny na kryzys?
R. Strzelecki: Jest takie powiedzenie, że jedynymi pewnymi rzeczami na świecie są podatki i śmierć. Dlatego nie stwierdzę z 100% pewnością, że rynek produktów dla dorosłych jest odporny na kryzys. Z pewnością, to co dało się zauważyć, to odtrąbienie przez większych producentów i dystrybutorów sukcesu sprzedażowego i przypisanie go kryzysowi. Przyznam, że to zdumiewające. To tak, jakby w ogóle nie brano pod uwagę czynnika organicznego oraz tego, że chyba firmy te prowadziły jakiś marketing brandu i produktu. Czy nie prowadziły?
Kryzys związany z pandemią z pewnością pokazał jedno, lockdown, praca zdalna, przymus kwarantanny i izolacji spowodował, że ludzie chętniej zaglądali do sklepów internetowych. Sięgali z nudów, dla zaspokojenia czasu no i potrzeb. Jeśli mamy zgodnie uznać, że nasz rynek stał się odporny na kryzys, to gdy pandemia minie musimy zgodnie przyznać, że sprzedaż nam powinna spaść. Czy to jest logiczne?
Największe medium branży erotycznej – European Adult News Magazine (Hanower) od lat komentuje aktualną sytuację na rynkach światowych, śledzi poczynania największych graczy: producentów oraz dystrybutorów i dociekliwie pyta o najważniejsze dla branży kwestie.
W numerze październikowym oprócz sporej dawki reklamy Satisfyera (znanego klientom Playroom i dystrybuowanego także przez Playroom) znaleźć można wywiady z Brianem Grayem z agencji marketingowej Lascivious cytującego Sun Tsu oraz konkurs fotograficzny zorganizowany przez luksemburską firmę pjur.
W tym numerze także wywiad z Robertem Strzeleckim – wspólnikiem i dyrektorem wykonawczym w Playroom o sytuacji w branży erotycznej w dobie pandemii oraz elastyczności biznesów do zmian.
Redaktor Naczelny magazynu European Adult News – Matthias Johnson od kilku już lat prowadzi wywiady z osobami związanymi z branżą produktów dla dorosłych. Prowadzi osobną kolumnę w E.A.N.Magazine wraz z Randolphem Hellem. To on wręczał w 2019 roku nagrodę Erotix Awards – Retailer of the Year firmie PLAYROOM i to on był osobiście na Targach EROtrends organizowanych w 2013 i 2014 roku w Polsce.
W ostatnim numerze E.A.N. rozmawia z dyrektorem wykonawczym PLAYROOM Sp. J. – Robertem Strzeleckim.
[E.A.N.] – Zanim rozpoczniemy rozmowę o rynku, interesującym byłoby wiedzieć w jaki sposób doświadczacie kryzysu spowodowanego koronawirusem w firmie jako dystrybutor i retailer?
Nasza firma doświadczyła
COVID-19 na kilku płaszczyznach, co zresztą było nieuniknione i przewidywaliśmy
to już w marcu. Pierwsze uderzenie przyszło do nas zaraz po wprowadzeniu zakazu
handlu i wychodzenia z domów. Prawie z dnia na dzień obroty hurtowni spadły o
połowę a stacjonarnych sklepów detalicznych do zera. Utrzymywała się jednak
sprzedaż internetowa na obniżonym poziomie. To pierwsze uderzenie było dla nas
dotkliwe ale – jak wspominałem – byliśmy na to przygotowani. Hurt choć bardzo
ograniczony ale jednak działał, co oznacza, że nie do końca ludzie zrezygnowali
zakupów internetowych – co więcej po okresie około 2 tygodni od ogłoszenia
pandemii obroty hurtowni zaczęły rosnąć.
Polska powoli teraz budzi się do życia, otwarte są już sklepy oraz galerie handlowe i chociaż wciąż obowiązują szczególne środki ostrożności (dystans społeczny, dezynfekcja i maski na twarz), to klienci częściej odwiedzają sklepy detaliczne, co nas cieszy.
[E.A.N.] – Jak wygląda sytuacja teraz (początek maja 2020)? Czy widać poprawę?
Definitywnie tak zwane
odmrażanie gospodarki w Polsce daje się odczuć. Widać to i po rosnącej liczbie
zamówień internetowych b2b, jak i zamówień b2c. Hurtownia działa z pełną obsadą
pracowników (mowa tu o koordynatorach logistycznych i obsłudze klienta) i
podobnie magazyn, z którego wysyłamy towar. Obroty hurtowni rosną.
Podobnie ma się sprawa ze
sklepami stacjonarnymi – zarówno w Poznaniu, jak i w Warszawie zaczynamy
odczuwać powrót do normalności.
[E.A.N.] – Czy zgadzasz się ze stwierdzeniem, że kryzys związany z koronawirusem długoterminowo i znacząco zmieni rynek? Czy raczej, ze kryzys ten przyspieszy i wzmocni istniejące wydarzenia?
Przypuszczam, że w
dłuższej perspektywie wyjdzie to naszej branży na dobre. Dlaczego? Bo po
kryzysie na rynku pozostaną jedynie klienci rzetelni, którzy chcą dalszej współpracy
ze swoim dystrybutorem, którzy płacącą faktury, wywiązują się z umów i co
najważniejsze są lojalni. Sporo malutkich sklepów zniknie z pola widzenia a
wraz z nimi sporo problemów, roszczeniowość, opóźnienia w płatnościach, brak
wiedzy o marketingu internetowym i wiele innych problemów.
Sądzę też, że jeśli są
firmy w naszej branży, które nie poradziły sobie przez te 2 miesiące kryzysu,
bo na przykład nie miały lub nie pozyskały środków finansowych na jej
utrzymanie, to współczuję ich właścicielom czy zarządom ale to oznacza, że
zawiódł ich model biznesu. Należałoby spojrzeć na to jak w takim razie do
kryzysu byli przygotowani, jakie zasoby środków na taką ewentualność posiadali
i czy umieli reagować na kryzys. Można się tego nauczyć w szkołach
ekonomicznych i na studiach MBA ale co innego jest przeżyć kryzys swojej firmy
na żywo. Niektórych cała ta sytuacja z COVID-19 niestety tak przydusiła, że z
bezradności poddali się.
Jedno na pewno będzie sprzyjało dalszemu rozwojowi i będzie to chęć jak najszybszego powrotu do obrotów sprzed kryzysu. Zatem zacznie się szukanie nowych klientów, nowych możliwości, może nawet rozszerzenie oferty czy wręcz dywersyfikacja swoich usług i wejścia na inny, stabilniejszy rynek, choćby zabawek dla dzieci.
[E.A.N.] – Kryzysy często prowadzą do zaniku – silni przetrwają, słabsi upadają. Czy to zagraża lokalnemu rynkowi?
To raczej bym powiedział
normalne zjawisko w gospodarce i nie dotyczy jedynie naszej branży. Pamiętajmy,
że wciąż ogromna liczna przedsiębiorców w branży erotycznej, to właściciele
małych, jednoosobowych firm, prowadzących sprzedaż internetowo, pracujących dla
siebie jakby przy okazji innej pracy. On/ona przychodzi do domu po pracy w
firmie A i zaczyna pracę firmie B – w swojej firmie. Musi zająć się
zamówieniami, opłatami, marketingiem internetowym, sprawdzeniem swoich statystyk
SEM/SEO, musi napisać maile do klientów, dokonać analizy swojego budżetu,
podjąć ileś decyzji … – sporo zadań, jak na firmę, która mimo obrotów nie
zarabia, bo źle ukształtowała np. poziom cen detalicznych. Zważmy na to
jeszcze, że szef firmy A zacznie jeszcze więcej wymagać od tej osoby (bo
przecież kryzys zmienia rynek pracownika w rynek pracodawcy). Zatem, takie
firmy niestety znikną z rynku ale ich zniknięcie nie spowoduje wcale
zmniejszenia ogólnego obrotu, np. dystrybutora. Po prostu klienci takiej firmy
przejdą do innego sklepu, zazwyczaj prężniej działającego, z szerszą ofertą,
stabilnego i prowadzącego aktywny marketing. Zatem rozrzedzenie rynku tak ale
spadek obrotów – niekoniecznie.
[E.A.N.] – Od lat dyskutujemy o stopniowej dezintegracji tradycyjnego łańcucha dostaw. Jaki wpływ będzie miał kryzys na ten rozwój?
Szybko przejrzałem
wcześniejsze teksty na E.A.N., które dotyczyły m. in. łańcucha zaopatrzenia i
dostaw oraz ogólnie rozumianej logistyki, by zderzyć moje dzisiejsze poglądy z
wcześniejszymi. Na szczęście nie muszę niczego odwoływać a jedynie rozwinąć.
Otóż, kryzys wywołany
COVID-19 choć dotkliwy dla każdego przedsiębiorcy z naszej branży to ma jedną
cechę, która dotyczy wszystkich: powszechność, czyli że dotyczy i dotyka
każdego z nas nie tylko w pracy ale i w życiu prywatnym.
Z własnego doświadczenia
wiem, że utrzymanie stałego, dobrego źródła dostaw i stałej dobrej logistyki
zaopatrzenia jest kluczowe dla każdego biznesu. Po kryzysie uważam, że świat
pójdzie nieco na skróty, będzie szukał szybszych form dostawy, by być bardziej
konkurencyjnym na swoim rynku. To może oznaczać, że wiele firm skieruje swoje
oczy na Unie Europejską i jej producentów raczej niż kogoś zza oceanu czy w
Azji. Wciąż konkurencyjność rynku europejskiego jest niedoceniana –
wewnątrzwspólnotowe nabycia towarów odbywają się bez konieczności płacenia cła
i VAT-u, nie ma uciążliwych procedur celnych przy odprawach np. z Chin a towar
dojeżdża do magazynu w 2-4 dni. Zatem bez wątpienia jest to szansa dla dobrych
producentów i dystrybutorów europejskich.
Jak długo się taki trend utrzyma? A to już zależy od polityki tychże dystrybutorów i ich lessons learned wyciągniętych z kryzysu. Jak będą sprytni, to wykorzystają te sytuację na swoją korzyść.
[E.A.N.] – Skutki gospodarcze pandemii są ogromne, a niepewność wśród konsumentów jest odczuwalna. Czy słaby klimat konsumencki to kolejny duży problem na rynku erotycznym po upływie godziny policyjnej i ograniczeń kontaktowych?
Wspólny rynek europejski,
to wspaniały twór i w naszej branży korzystamy z niego na co dzień. Jednak w
tym ogromnym tworze jest 27 podmiotów a każdy ma inną specyfikę, tradycje,
klimat dla biznesu i ludzką mentalność.
W Polsce nadal
najważniejsze dla wielu ludzi jest zadbanie o swój dobrobyt, dobrobyt swojej
rodziny i bliskich, o swoją pracę. Wydatki związane z zakupem gadżetów
erotycznych idą mimo wszystko na dalszy plan, chyba, że są spontanicznie,
powodowane jakimś zewnętrznym impulsem.
Widzę jednak w tym szansę
dla firm, które dotychczas dbały o konsumenta, prowadziły doradztwo
posprzedażowe, dbały o obieg informacji, ofertowały dodatkowe profity i
wywiązywały się np. z terminów gwarancyjnych. Do takich firm konsument zawsze wróci
z chęcią.
[E.A.N.] – Wiele mediów donosi, że popyt na zabawki erotyczne, zwłaszcza w handlu elektronicznym, gwałtownie wzrósł w czasie kryzysu. Czy to tylko migawka czy długoterminowy trend, który przyspieszył z powodu kryzysu? Czy uważasz, że handel elektroniczny jest beneficjentem kryzysu?
Tak, odnotowaliśmy także
taką sytuację, że sprzedaż internetowa hulała podczas gdy sklepy stacjonarne
świeciły pustkami. Z tego powodu między innymi nasz magazyn głównie przez okres
całego kryzysu nie był zamknięty ani na chwilę. Kto na tym skorzystał to bardzo
dobrze ale nie sądzę, by trend ten pozostał.
Owszem, wielu ludzi skoro już skorzystało z zakupów internetowych to może i przy nich pozostanie ale nie będzie to miłość dozgonna. Mimo wszystko ogromna liczba konsumentów – przynajmniej w Polsce – musi towar zobaczyć osobiście, dotknąć, powąchać, porozmawiać o nim, poznać przed zakupem jego cechy organoleptycznie. Internet tego wszystkiego nie ma: są zdjęcia, suche opisy, zero interakcji. E-commerce jest nieodzowny w prowadzeniu biznesu ale moim daniem nie powinien być jedynym kanałem dotarcia do klienta. To tak, jakby świadomie ograniczać sobie dostęp do klientów ferując jedynie sprzedaż internetową.
[E.A.N.] – Ale czy kryzys nie dostarczył również dowodu, że sprzedaż detaliczna cegieł i zapraw nadal odgrywa ważną rolę na naszym rynku? Reakcje producentów i dystrybutorów na zamknięcie sklepów detalicznych w wielu krajach europejskich przynajmniej sugerują, że tak jest …
No i cieszę się z tego
pytania, bo od dawna jestem orędownikiem takiego modelu biznesu, w którym to
sklep stacjonarny odgrywa znaczącą rolę. Abstrahując od tego, że sklepy
stacjonarne w Polsce nigdy oficjalnie nie zostały zamknięte (odpowiednie
zarządzenie dotyczyło zamknięcia sklepów o wielkich powierzchniach oraz takich
firm jak zakłady fryzjerskie, salony odnowy biologicznej, itp.) to rzeczywiście
na samym początku pandemii konsumenci po prostu nie przychodzili do sklepów
stacjonarnych z obawy o swoje zdrowie i z niewiedzy, ze nie jest to zabronione
przy zachowaniu środków ostrożności.
Wielu konsumentów nie
wytrzymywało już w domach i znajdowało sposób na to, by do sklepu stacjonarnego
się wybrać. Tu koniecznie mam zastrzeżenie, że nie mówię o klientach ad hoc ale
o klientach stałych, ze stałymi potrzebami, kupujących specyficzny towar do
specyficznych zabaw erotycznych. Takich klientów mieliśmy i mamy w sklepach w
Poznaniu i w Warszawie. Założę się, że podobnych klientów w charakterze zakupów
miały też i inne sklepy stacjonarne.
I znów muszę podkreślić, że
cieszę się, ze tak było i jest, bo świadczy to o tym, że kadra sprzedawców
wykonała swoją dobrą robotę w przeszłości. Stały klient w tych czasach jest na
wagę złota a on wymaga atencji, odpowiedniego podejścia i profesjonalnej
obsługi. Sklepy internetowe nigdy nie zastąpią żywych sprzedawców i ich wiedzy
sprzedażowej.
[E.A.N.] – Kryzys często oferuje także szansę na nowy początek. Czy masz nadzieję, że niektóre niepożądane zmiany na naszym rynku przyniosą pozytywne skutki w najbliższej przyszłości?u
Nowy początek zaczął się
wraz z kryzysem. Od samego początku właściwie musieliśmy uczyć się nowego
podejścia, ułożyć na nowo pewne procedury, model firmy, nawet strukturę nie
wspominając o podkreśleniu wagi warunków bezpieczeństwa i higieny pracy dla zatrudnionych
oraz dla klientów. To wszystko już stanowi nowy początek i bardzo dobrze.
Wydaje mi się, że na
przestrzeni kilkudziesięciu lat prosperity naszej branży wielu z nas zapomniało
o tym, co należy do naszych obowiązków, jako przedsiębiorców a skupialiśmy się
wyłącznie na celu: na zarabianiu pieniędzy. Teraz sytuacja zmusiła nas, by
spojrzeć na swój biznes z innej perspektywy, by zadbać o pewne sfery
organizacyjne firmy, których wcześniej nie dostrzegaliśmy. No i nauczyć się w
końcu planowania na ciężkie czasy, bo o tym zapomniał prawie każdy biznes.
[E.A.N.] – Czy kryzys korony zakończy dominację produktów wytwarzanych w Chinach na naszym rynku? Czy jest to zbyt daleko idąca zmiana istniejących modeli biznesowych?
Dużo nad tym myślałem, bo
sami także korzystamy ze sprawdzonych źródeł dostaw z Chin. Biorąc pod uwagę
falę hejtu, która wylała się na Chiny ostatnio winiąc ich za całe zło tego
świata sądzę, że całkiem spora grupa ludzi, w tym konsumentów zakupujących na
chińskich portalach internetowych i przedsiębiorców kupujących w Chinach, na
jakiś czas ograniczy lub w ogóle zrezygnuje z ofert chińskich firm. Jednak taki
zachowanie długo nie potrwa. Chiny to potężna gospodarka, w niej ulokowane są
prawie wszystkie największe fabryki, w
tym i te produkujące gadżety erotyczne. Może na chwile wszyscy się
obrażą na China ale za jakiś czas do nich powrócą. Mimo wszystko ekonomia
zacznie brać górę.
[E.A.N.] – Czy aktualny kryzys i jego skutki mają to, czego potrzeba, aby ostatecznie odpowiedzieć na pytanie, które było dyskutowane od lat, czy i w jakim stopniu rynek erotyczny jest odporny na kryzys? Sporo osób uważa, że rynek erotyczny czerpie zyski z kryzysów, ponieważ konsumenci coraz częściej zwracają się w stronę niedrogich rzeczy (na przykład zabawek erotycznych) i rezygnują z dużych inwestycji …
Odporność na kryzys się
nabywa a nabywa się poprzez osobiste doświadczenie kryzysu. W tym rozumieniu
myślę, że wszyscy jakoś się uodporniliśmy, jako branża erotyczna na
koronawirusa i może nawet na inne podobne kryzysy. Moim zdaniem nie oznacza to
jeszcze, że w każdym z krajów członkowskich UE nagle odczujemy niesamowity
wzrost sprzedaży. Wręcz na pewno nie w krajach o niskim PKB, gdzie wciąż
najważniejsze jest zadbanie o podstawowe potrzeby.
Dyskutowałbym też czy
produkty erotyczne, zwłaszcza marek premium, są osiągalne cenowo dla większości
konsumentów – tych, którzy na co dzień żyją w rozwiniętych ekonomiach na pewno
tak. Polska wciąż jest na 21 miejscu pod względem wysokości minimalnego
wynagrodzenia za pracę, które wynosi ok. 900 euro na miesiąc (dla przykładu w
Szwecji ok. 2500 euro, w Austrii 1800 euro).
Ekonomia ma pewną wadę –
potrafi wszystko uśrednić i wyliczyć tak, że nie pokazuje prawdziwego obrazu
sytuacji a jedynie obraz ogólny z mglistym tłem, tzw. trend. Ekonomia nie jest
nauką ścisłą, więc nie jak w matematyce 2 + 2 = 4 …. czasami 2 + 2 może być 8 …
wiem, wiem herezja ale pomyślmy o tym biznesowo i nauczmy się liczyć z czynnikami
społecznymi bardziej, niż ekonomicznymi wskaźnikami.
W tym czasie kryzysu – zobaczymy ile potrwa – mimo wszystko życzmy sobie, by branża na tym zyskała, byśmy trochę zatęsknili za sobą i byśmy wyszli na tle innych branży cierpiących z powodu COVID-19 obronną ręką. Tego wszystkim nam życzę!
Materiał z oryginalnego tekstu tłumaczeniowego wykorzystany za zgodą autora. Tłumaczył: M.B. Opublikowano: E.A.N. 06/2020
W kwietniowym numerze E.A.N. (European Adult Network) – magazynie branży erotycznej wydawanym w języku angielskim i niemieckim Redakcja pisma postawiła szefom znanych firm z branży 3 zasadnicze pytania:
W jaki sposób widoczne są efekty kryzysu spowodowanego koronawirusem w Twojej firmie w tym momencie?
Jakie kroki zostały podjęte, by poradzić sobie z efektem kryzysu?
Jak kryzys koronawirusa wpłynie na rynek erotyczny?
Na pytania odpowiadają m. in. szefowie firm, z którymi współpracujemy i których to produkty oferujemy Państwu w naszej hurtowni:
W dniach 3 – 5 października 2018 r. w Hanowerze, jak co roku odbyłwały się najwieksze targi erotyczne w branży erotycznej – EROFAME. Jak mówił nam przedstwiciel Organizatora Matthias Poehl z European Adult News – Mediatainment Publishing Verlags GmbH w tym roku było więcej gości i większa liczba nowych wystawców.
Odnotowaliśmy też (niestety) nieobecność kilku naszym zdaniem dobrych i perspektywicznych brandów, które przeważnie na tych targach były.
Nie dało się też nie zauważyć sporej liczby przedsiębiorców z Azji spotykających sie w przytargowej kafeterii. Jak informowali Organizacorzy targów na swojej stronie www aż 10 firm z Azji otryzmało zakaz wejścia na teren targowy w związku z wielokrotym naruszaniem zasad i regulaminu.
Oblegane były jak zwykle stoiska Joy Division, pjur, Orion, Pipedream, Scala … .ale i BijouxIndiscrets, Lovehoney, Fleshlight i Fun Factory z uroczą i ochoczą do pomocy i fachowych konsultacji Barbarą Weber.
Najbardziej jednak gości ciekawiły nowości a takie na targach przedstawiła nowa firma, powstała z połączenia Womanizer i We-Vibe, czyli WOW Tech.
Pojawiło się też kilku wystawców z Polski, w tym dyrektor handlowa – Magdalena Iskierka ze sztabem pracowników Obsessive, firma Anais oraz Jakub Konik z swoim Lovely 2.0 – naszym zdaniem w nowej odsłonie produkt procentuje się jeszcze lepiej, zachęca i kusi swoimi wibracjami – polecamy uwadze wywiad z nim <<<tutaj>>> .
Na targach również wręczano doroczne nagrody. W tym roku PLAYROOM odebrało nagrodę EAN Erotix Award – Retailer of the Year za swoje sklepy detaliczne, czyli REFFORM i SECRET PLACE, które mają swoje fizyczne lokalizacje w Poznaniu i Warszawie.
EAN Erotix Award – Retailer of the Year dla PLAYROOM
Swoje 10-lecie obchodziła marka We-Vibe (już pod nowym zarządem i kontrolą), od czasu do czasu słychać było okrzyki radości i gratulacje z otrzymanych nagród.
W tym roku wszystkie stanowiska targowe były znacznie większe i pełne zmysłowych dekoracji. Pojawiły się także firmy mniejsze, z mniejszą ofertą towarów, dla innych grup odbiorców, były i lizaczki, i śmieszne gadżety, lalki oraz napoje energetyzujące.
(oryginały w j. angielskim i niemieckim dostępne są u dołu strony)
EAN: Czy masz wrażenie, że tradycyjny model łańcucha dostaw w branży erotycznej (producent-hurtownik/dystrybutor-detalista) załamuje się coraz bardziej?
Robert Strzelecki [RS]: Nie tylko mam taką samą obserwację ale również przewidziałem tę sytuację kilka lat temu i doświadczyliśmy jej w firmie. Powiedziałbym, że zmiany w tradycyjnym kanale zaopatrzenia wynikają jakby naturalnie z faktu ogromnego przybliżenia się klienta końcowego do producenta i odwrotnie: producenta do klienta końcowego (consumer, end-customer). Wiem, że to trochę oburzające, zwłaszcza dla osób, które dość tradycyjnie postrzegają proces od produkcji do sprzedaży (także do nich się zaliczam) ale biorąc pod uwagę rozwój Internetu i dostęp do informacji, raczej było to nieuniknione. Niestety.
Patrząc na sytuację z twojego punktu widzenia, jakie są powody tej zmiany? I dlaczego ta zmiana tak szybko postępuje w ostatnich latach?
W XXI wieku, w dobie ogromnego wręcz szaleńczego pędu do wszechobecności biznesów i konsumentów w social mediach i to we wszystkich możliwych kanałach nie powinno dziwić, że to właśnie czynnik tempa, szybkości od decyzji o zakupie do faktycznego zakupu/sprzedaży jest najważniejszym. Nawet nie cena dzisiaj jest najważniejsza ale dostępność towaru, szybkość transakcji. Dlaczego? Bo obie strony chcą kupować lub sprzedawać szybciej, sprawniej, bez pośredników. Konsument chyba wierzy, że kupując od producenta kupuje lepszy towar i że na pewno producent zapewni mu najlepszą opiekę posprzedażową. Czyżby?
Czy ta zmiana postępuje w powolny sposób we wszystkich krajach europejskich czy raczej są różnice na poszczególnych rynkach?
W sumie to także jest ciekawy czy w innych krajach jest podobnie. Z naszej perspektywy jest właśnie tak, że konsumenci szukają szybkiego dostępu do towaru nawet pisząc bezpośrednio do producentów lub dokonując zakupów na producenckich stronach sprzedażowych www. Oczywiście, nie każdy producent uświadamia konsumentom, że mogą spokojnie nabyć towar w sklepie detalicznym i ze w nim uzyskają pełną ochronę, opiekę, konsultacje. Niektórych kusi, i to kusi skutecznie, sprzedawanie konsumentom dosłownie pojedynczej sztuki towaru i to w cenie detalicznej, co moim zdaniem nie jest do końca fair.
Czy ta erozja łańcucha dostaw na rynku towarów erotycznych ma wpływ na wszystkie kategorie produktów jednakowo?
Sądzę, że najlepiej wygląda tu rynek produktów dla dość specyficznych konsumentów, którzy nie zadowalają się jedynie wibratorem skromnych rozmiarów a raczej poszukują mocniejszych wrażeń. To grupy towarowe oferowane w sklepach fetyszowych. Trudniej dotrzeć do ich producentów, trudniej je zamówić poprzez Internet. Gorzej niestety wygląda sprawa w odniesieniu o produktów tradycyjnych: wibratorów, świeczek do masażu a nawet lubrykantów. Te oferowane są przez producentów czasami nawet w cenach lepszych niż w sklepie detalicznym.
Jakie ryzyka pociąga to za sobą? Czy może to mieć negatywny wpływ na nasz rynek?
Ryzyko dla producenta – choć pokusa zarobku chyba jest jeszcze większa – jest takie, że niestety sprzedając towar konsumentowi biorą na siebie także całą opiekę posprzedażową: reklamacje, odstąpienia od umowy zawartej na odległość, powrót nieodebranej paczki, itd. Nie każdy producent wie, jak z tym sobie radzić i w zasadzie nie do tego jest producent. Ale często właśnie idea szybkiego zarobku przysłania ewentualne ryzyko utraty zaufania do marki z uwagi na brak lub nieprofesjonalną opiekę posprzedażową.
Co dobrego ma do zaoferowania łańcuch dostaw w tradycyjnej formie stronom (producentom, hurtownikom, detalistom)?
Przede wszystkim jedno należy ponownie sobie uzmysłowić – żaden producent choćby nie wiem jak dobry, bogaty, doświadczony nie zna lokalnego rynku, prawa obowiązującego na danym rynku, przyzwyczajeń ludzi a nawet zjawisk kulturowych, społecznych i aktualnej polityki. To sprzedawca jest swoistym specjalistą, ekspertem i to on najlepiej wie – a przynajmniej powinien wiedzieć – jak poprowadzić opiekę posprzedażową. Producent poza zebraniem bazy e-maili od klientów końcowych, którzy dokonali zakupów niestety nic więcej nie może zrobić. Nie zna ich przyzwyczajeń a wysłany newsletter do klienta końcowego, by dokonał kolejnego zakupu z np. 25% rabatem jest dowodem na to, że producenci stosujący taką taktykę są nastawieni jedynie na dochody. Sądzę, że traci na tym dana marka oraz rozluźniają się więzy b2b, bo sprzedawca jest tu po prostu zepchnięty na bok. Ale nie da się go zastąpić.
Zatem jaki jest najgorszy możliwy scenariusz: rynek gdzie każdy jest jednocześnie producentem, dystrybutorem i detalistą?
Sądzę, że rynek sam to reguluje dość dobrze. To znaczy na początku bezpośredni kontakt z klientem końcowym przynosi producentowi dużo korzyści ale w miarę upływu czasu, braku reakcji na zapytania od konsumentów, bombardowanie ich mailami, prowadzić będzie konsumentów od odwrotu. Kto by chciał zgłosić reklamację a następnie reklamowany towar wysłać do producenta za 1/3 wartości towaru (strefa EURO vs. non-EURO zone)? Każdy konsument się na to oburzy wcześniej czy później.
Czy ten proces można powstrzymać lub zastopować? Co by się musiało zmienić, by to było możliwe?
W firmie postawiliśmy na producentów, którzy gwarantują nam, że nie dokonują sprzedaży bezpośrednio do klienta końcowego na naszym terenie i w tych producentów inwestujemy oraz rozwijamy sprzedaż ich towarów. Jaki sens jest inwestować swoje zasoby dla kogoś, kto pomija hurtownika/dystrybutora w kanale sprzedażowym? To pytanie retoryczne oczywiście.
Czy ta sytuacja na rynku towarów erotycznych to coś wyjątkowego czy raczej ogólny trend rozwoju widziany w innych obszarach rynkowych?
Nie wiem czy to pocieszające ale podobne zachowanie daje się zauważyć w wielu innych dziedzinach handlu: odzież, perfumy, samochody. Sądzę, że takie właśnie nastały czasy. Pytanie czy zyskuje na tym konsument a to on powinien być tu najważniejszy.
Czy termin tradycyjny łańcuch dostawy staje się przestarzałym w zglobalizowanym świecie? Czy nie zmienił się ten łańcuch w bardziej dynamiczną i złożoną sieć dostawców i klientów?
Globalizacja to bardzo dobry termin i w zasadzie dzisiaj wszystko da się nim uzasadnić. W tym przypadku oczywiście możemy stwierdzić, że ponieważ jest globalizacja, to producenci mogą a nawet powinni sprzedawać z pominięciem swoich dystrybutorów. Uważam, że globalizacja przebiegu informacji jest koniecznością ale globalizacja kanałów sprzedaży i dystrybucji wyłącznie wymysłem tych producentów, którzy mając na uwadze jedynie korzyści w postaci finansowej kosztem własnej marki. Tradycyjny kanał zaopatrzenia jeśli dobrze stosowany daje pełną jasność kto jest producentem i jakie spoczywają na nim obowiązki oraz kto towar dystrybuuje i odsprzedaje biorąc na siebie zupełnie inny katalog odpowiedzialności.
W numerze noworocznym pisma branżowego w Europie – EAN ukazał się dłuższy tekst autorski pytający o przyszłość rynku erotycznego w 2016 roku oraz o to jakie wyzwania przed nim. Odpowiadały osoby decyzyjne z rożnych firm, w tym z: Doc Johnson, KIIROO, Fleshlight, Lovehoney, Vel’Vor, LELO, Dorcel, Eropartner. Nie zabrakło w nim także i naszego, playroomowego głosu. Spodobał nam się zwłaszcza głos Alice Litter (Lovehoney), która stwierdza, że nasycenie rynku towarem erotycznym – zwłaszcza w segmencie luksusowym – powoduje ogromne zróżnicowanie cenowe. Mówi, że współcześnie wysoka cena nie może być usprawiedliwiana wyłącznie tym, że towar jest z silikonu lub że jest odporny na zamaczanie. Konsumenci mają dużo wyższe oczekiwania, co do jakości produktów. Mówi, że krok, który uczyniło LELO (mowa o wprowadzeniu wyższych cen detalicznych dla wszystkich sklepów) to jeden ze sposobów na zaciekawienie sprzedażą i na stymulację popytu. Jak się okazuje był to krok dobry z punktu widzenia biznesowego. Miguel Capilla (Fleshlight) z kolei trafnie naszym zdaniem wspomina, że nowinki technologiczne, jako dominujący trend na rynku erotycznym dalej będą fascynować konsumentów i że jest to trend nie do zatrzymania. Widzi w postępie technologicznym ogromną siłę marketingową.
Miesięcznik EAN jest wydawnictwem branżowym, poruszającym sprawy dotyczące rynku erotycznego. Redagowany jest przez wydawcę niemieckiego ale wkład w jego treść mają setki osób z różnych firm.
Strona używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych i funkcjonalnych. Akceptacja lub brak zgody na wykorzystywanie plików cookies odbywa się za pomocą ustawień przeglądarki zainstalowanej na Twoim urządzeniu. Cookie settingsTAK
O cookies
Privacy Overview
This website uses cookies to improve your experience while you navigate through the website. Out of these cookies, the cookies that are categorized as necessary are stored on your browser as they are essential for the working of basic functionalities of the website. We also use third-party cookies that help us analyze and understand how you use this website. These cookies will be stored in your browser only with your consent. You also have the option to opt-out of these cookies. But opting out of some of these cookies may have an effect on your browsing experience.
Necessary cookies are absolutely essential for the website to function properly. This category only includes cookies that ensures basic functionalities and security features of the website. These cookies do not store any personal information.
Any cookies that may not be particularly necessary for the website to function and is used specifically to collect user personal data via analytics, ads, other embedded contents are termed as non-necessary cookies. It is mandatory to procure user consent prior to running these cookies on your website.